poniedziałek, 5 lipca 2010

task 2 piątek

Rano na brifingu organizator głosi, że będziemy lądować przy jeziorze Bohinskim. Jeden ze Słowenców tłumaczy mi że skoro tak to będziemy lecieć w kierunku TRIGLAVA (najwyższy szczyt Słowenii). Miejsce, w którym nigdy nie byłem a tam sie normalnie lata.
Ten pomysł tak bardzo mi się podoba, że sprzedaję to wszystkim z Polski. Czekamy na bryfing, ale jednak z powodu mocno rozbudowanych chmur chlopaki zmieniają zdanie i rozpisują klasyk czyli łamaną trasę po oklicy coś koło 50km. W sumie bardzo ciekawą konkurencję. Najpierw na Lajnar, później Jamnik i jeszcze 3 punkty w miarę blisko siebie.
Przez wiekszość czasu leciałem na 9-13 pozycji razem z "Rambo". Było super, w pewnym momencie zrobiliśmy podstawę i pozostało zrobić jeszcze 2 pukty i dolot do mety. Leciałem bardzo zachowawczo szanując wysokość jednak przed ostatnim punktem czułem, że mam za mało wysokości, compeo pokazywało mi dolot do mety ale za to na punkcie pomiedzy pokazywało 200 m pod punktem. Wydawało mi się, że to oznacza niedolot i zdecydowałem się dokręcić ze 150 m.
Obok siebie miałem dwóch lokalesów, którzy też kręcili ze mną -,5 do + 0,5. , jednak z kazdym kółkiem zamiast zyskiwać tracilem. Postanowiłem zmienić miejsce i przeskoczyłem na sąsiednią górkę (troche dalej od punktu), ale tam nie było lepiej. Ostatecznie zaryzykowałem lot w odwrotnym kierunku od punktu - w kierunku Ratitovca , na ostatnie miejsce w którym mógłbym zyskać na wysokości ale chwilę poźniej jestem na ziemi.
Niedolot - bradzo niefajne słowo. Nikt z Polaków nie zrobił w tym dniu mety, najbliżej był Rambo który odchodził na punkt przed metą ze 150 metrów poniżej mnie. Oj daje do myslenia :)

Brak komentarzy: