poniedziałek, 5 lipca 2010

task 3 sobota

Jak codzien z powodu mozliwych burz po południu i rozbudowanych chmur, organizator wylożył 51 km.
Na Starcie była stosunkowo niska podstawa. Powodowało to, że musielismy wszystko podkręcać, czołówka jak zwykle szybko sie oddaliła, a my grzaliśmy zaraz za nimi.
Sprytny manewr z lotem po prostej, a nie wielkim lukiem przez Ratitovca mocno nas przybliżył do prowadzących. Przed punktem na południu na płaskim oddalonym o ok 18 km udalo mi sie złapać szpilę i w "sekundzie" byłem pod podstawą co pozwoliło mi na ucieczkę od 'mojego peletonu".
Przed sobą miałem bardzo niewiele glajtów - na płaskim zamiast normalnie cisnąć , pozwoliłem sobie na lot na odpuszczonych trymerach całkowicie bez beli. Zadziałało to perfekcyjnie bo następny punkt zrobiłem w kosmosie i od razu wróciłem w góry. Po drodze dogoniłem te parę glajtów przede mną co belę cisnęły.
Od tego miejsca za sobą mam cały peleton , ale z przodu jest jeszcze 2-4 glajtów. Peleton leci po "moich kominach". Ja odchodzę dalej oni zaczynaja kręcić na dole. I tak zostało do ostatniego punktu przed metą. Niestety wkleiłem w 2/3 górki. Tam wleciałem w lekką zawietrzną i dostałem klapę 3/4 -Edek jest mega bezpieczny ale to są nastepne sekundy straty. Nie miałem wystarczająco wysokości ale jadę dookoła gorki bo za nią jest ostatni punkt do zrobienia. Wtedy dogoniły mnie 2 mantry i 1 magus
Chłopaki przeszli nade mną ok 50- 100 metrów i polecieli na mętę. Jedna z Mantr coś dostała i chwilę później chłopina rzucił pakę i wpadł do lasu a my widząc to przestaliśmy mocno cisnąć i taś taś dolecieliśmy do mety. Byłem 6-ty w tasku, zaraz za mną był Gaspar (mój mały sunces)
Doslownie chwilę później przyleciał Vito i za nim Przemek- bardzo fajny dzień.

Brak komentarzy: