niedziela, 30 maja 2010

task2

Bardzo fajna konkurencja. 56 kilometrów –trasa łamana, całkiem ciekawa.
Troszkę się spóźniłem (ale nie za dużo) i na cylindrze startowym nie byłem na najlepszej pozycji, niektórzy piloci byli 100-150 metrów wyżej. Start ok. – starałem się lecieć swoim tempem ale tu jest bardzo dużo świetnych pilotów, którzy najnormalniej w świecie latają szybciej. Moje 1/3 – ½ beleczki najwyraźniej nie wystarczało. Ale było ok. leciałem niezgorzej, trzymałem się koło Michała – gdzieś ok. 70-80 miejsca. W samej końcówce trasy Michał zaczął mi odchodzić, już go nie dogoniłem.
Będąc w ostatnim – pewnym termicznie miejscu, mając przed sobą do mety jeszcze 2 punkty zrobiłem podstawę chmury i zacząłem przyspieszać. Robiąc ostatni punkt skontrolowałem jaki mam dolot do mety – ok. 230 m nad metę – i na serio rozpocząłem ściganie. Obok siebie miałem pilota na nowej konstrukcji Icepeak 4. Zatraciłem się całkowicie w ściganiu, wycisnąłem z mojego glajta wszystko co się dało – jak do mnie dotarło, że nie jestem pewny dolotu to było już za późno – byłem na ziemi.

Troszkę o błędach, które popełniłem.
• Zaufałem całkowicie elektronice
• Nie kontrolowałem podczas dolotu swojej doskonałości i doskonałości jaką potrzebuję – gdybym pomyślał wcześniej i ściągnął nóżkę z belki, prawdopodobnie bym doleciał
• Nie byłem przygotowany z topografii terenu, był to mój pierwszy lot w tym miejscu a górka, która stanęła mi na przeszkodzie jest naprawdę malutka, może gdybym ją brał z prawej a nie lewej strony, teren z prawej opadał – ot zapłaciłem frycowe.
• Zatraciłem się w ściganiu i wyłączyłem na ten czas myślenie.

Zaraz po wylądowaniu chciało mi się beczeć, (ale chłopaki nie płaczą), a owieczki tak miło wpierdalały trawkę, że szybko mi przeszło. Potem postanowiłem się powiesić ale żadnego fajnego drzewa w pobliżu nie było (już wiem jak czuł się Peson w Brazylii)
Sporo później, po paru znieczulaczach, sprawdziliśmy tracki. Z miejsca, z którego odchodziłem (pewne miejsce) – miałem nad Rafałem ok. 300 metrów wysokości przewagi – aż taka jest różnica w glajceniu. Na samym dolocie na mety wykręciłem najlepszą prędkość – ale to tym bardziej źle o mnie świadczy – prawie nikt nie cisnął pełnej beli na dolocie – oj źle.
Myślę, że dla mnie jest już po zawodach, szczególnie że prognozy nie dają nam wiele szans. Ale jeśli tylko cos się odbędzie - będę gotów- tanio skóry nie sprzedam.

1 komentarz:

siara pisze...

Kumo trzymaj się bo tutaj wszyscy za Ciebie trzymają kciuki. pamiętaj że elektronika się nie myli tylko widocznie źle ją zinterpretowałeś :) BTW: Z tego c pisał Spike to lecieliście naprawdę długi dolot, a Compeo (jak dobrze wpisałeś biegunową) t pokazuje dolot po doskonałości, anie na pełnej belce. Ale z ciepłego fotele bardo fajnie jest doradzać :P