...Do takiego wniosku doszedłem po pięciu latach latania :)
Do tej pory twierdziłem że najlepsze, a w zasadzie jedynie możliwe jest latanie za granicą, na południu Europy. Byłem w błędzie... Okazuje się że w 2 weekendy udało się wykonać 2 fajne lociki:
http://www.paraglidingforum.com/leonardo/flight/320155
http://www.paraglidingforum.com/leonardo/flight/317055
Do tej pory poza jednym wyjątkiem:
http://www.paraglidingforum.com/leonardo/flight/175895
...coś zawsze nie działało, coś co za każdym razem utwierdzało mnie w przekonaniu, że nie ten pilot, nie ten czas i nie to miejsce :(
Zastanowić należałoby się co takiego powodowało taki stan rzeczy.
1. Na początek warunki termiczne - latanie na południu jest po prostu bardziej komfortowe. Temperatura w powietrzu rzadko spada poniżej zera, a jeśli już to jest się na to przygotowanym. Efektem jest np. to, że w Polsce za każdym razem odmrażam sobie palce. Okazuje się również, że w zimnie przestaje działać moja hydraulika - po 2-3 godzinach chce mi się niemiłosiernie sikać... a żadne instalacje się nie sprawdzają.
2. Logistyka. W Polsce za uszami zawsze jest próba efektywnego wykorzystania czasu czyli polatać i jak najszybciej wrócić żeby jeszcze pogadać z kolegami albo wrócić do domu i spędzić resztę czasu z rodziną (zresztą widać to po trackach - ani razu nie przekroczyłem granicy ze Słowacją bo albo mi się spieszyło do domu (24.04.2010) albo stwierdziłem że powrót będzie katorgą (w 2009). Na wyjazdach (jedziemy najczęściej na kilka dni) nie ma presji czasu, że wrócimy późno, często latając na zawodach ten problem w ogóle odpada.
Jednak... coraz bardziej się przekonuję, że latanie po tych naszych płaskich ależ jak urodziwych górkach niesie za sobą dawkę jakiś specyficznych doznań estetycznych i... dumę... bo nie każdy Słoweniec, Włoch czy Austriak da sobie radę jak nie ma pod butem grani :)
sobota, 24 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz