czwartek, 3 lutego 2011

Monarca Paragliding Open 2011 - task 1, 2, 3

Task 1 - 64 km
 Tzw. lokalny klasyk czyli od cylindra startowego (El Penon, 5 km, exit) do anten (Divisadero) - lot po górach. Później po plato (teren za staretem, który wygląda jak pomniejszony Beskid Wyspowy, z tym że znajduje się na wysokości startu i podnosi się ciągle w górę w kierunku północnym) kilka punktów.
Start miałem idelany - wysoko i zaliczyłem wyjście z cylindra w co najmniej pierwszej 5-ce. A później... nie byłoby większych problemów gdyby większości nie zaskoczył silny wiatr od zachodu. Metę zrobiło 8 pilotów (na ponad 100). Ja wraz z kilkoma pilotami lądowaliśmy w okolicach 45 kilometra. 34 pozycja.

Task 2 - 65 km
 Task w zasadzie podobny do pierwszego tylko bardziej rozciągnięty na płaskie. Wiatr miał być słabszy i był.
Zacząłem tragicznie. 5 min przed otwarciem cylindra byłem najwyżej chyba. Postanowiłem polepszyć swoją pozycję i przesunąć się bliżej krawędzi cylindra. Ok. kilometr (z wiatrem) od siebie zobaczyłem grupkę kręcącą jakieś 0,5-1 m/s. Skok... i wtopa. Powrót pod wiatr i... na otwarciu nie miałem nawet wysokości aby bezpiecznie przeskoczyć dolinę. Nerwy i poszukiwanie jakiegoś wyjazdu na Crazy Termalu (który akurat wtedy postanowił mieć przerwę) zajęły mi 6 minut. Nie został już nikt.
Póżniej była już tylko gonitwa. Dobrze, że wszystko zaczęło mi działać. Gdzie nie poleciałem miałem wyjazd. Kątem oka obserwowałem tylko grupki, które pchały się tam gdzie naprawdę ciężko się lata. Jakieś 25 km przed metą wykręciłem 3800 mnpm w szybkim kominie przez co udało mi się odrobić jakieś 7 km do czołówki, która się zakopała na przedostatnim punkcie. Byłem tak nakręcony, że nie zauważyłem, że nie zakopali się bez powodu... termika siadła tam gdzie się lata (cirrus). Olanie jednego komina, nie zadziałanie następnego i... 13 km przed metą - gleba. Grupki, które mijałem przeleciały mi nad głową i powolutku doczłapały się do mety. Na mecie 52 pilotów, ja 61-szy. Po 2 taskach 44-ty. 
Ciekawostki: Yasen Savov, Rony Helgasen lądowali przede mną. Metę zrobił nasz polski kolega z Kanady - Paweł Boryniec - chłop zaczyna latać w zawodach i strasznie mu się to podoba.

Task 3 - 70 km (baaardzo ciekawy i... nietuzinkowy)
Jeśli chodzi o trasę to można ją również podciągnąć pod lokalnego klasyka tzn. wyjście z cylindra na El Penon, anteny (Divisadero) punkt na plato i meta. Z tym, że punkt na plato robiliśmy 3 razy. Z anten lecieliśmy na B48 z cylindrem 500 m, później wylot z B48 na 6 km (w dowolnym kierunku) i powrót do B48 z cylindrem 500 m. I jak to ustawić na elektronice typu Compeo+ i Flymaster B1 Nav? Nie da się. I tutaj pewnie będzie prośba do producentów o dorobienie takiej funkcji - pewnie dużo mniejszy problem będzie z Flymasterem bo on ma różnego rodzaju punkty i cylindry.
Początek miałem znacznie lepszy niż wczoraj. Choć nie tak dobry jak Paweł Boryniec - gość wystartował jak z procy i leciał 3, 4 może 5-ty. Niestety brak "ogrania" spowodował, że chyba chciał dość bezpiecznie się zachować (zakręcił 2 razy nie to co trzeba i wylądował szybko w połowie stawki).
Dla mnie po raz kolejny okazało się, że nie ma się co równac z competitionami na serialu - na antenach byłem już pół komina za nimi. A później szło... powoli. Miałem niesamowite trudności z przebiciem się przez 3000 m - innym jakoś wychodziło. Pierw na "3 Królach" wracałem się 3 razy do kominów, a później na plato (jak ja go nie znoszę) oblatywałem wszystkie górki i... co chwilę 2800 - 3000 - 2800 (sprawdzając tracka zajęło mi to 40 min). Efektem tego minąłem punkt i musiałem się do niego przedzierać pod górę, pod (słaby) wiatr przez 2,5 km ale... nie ma tego złego... złapałem konwergencję i dalej poszło szybko (może nie tak bardzo ale...). Na dolocie jeszcze zachciało mi się ścigać efektem czego, klapa na speedzie, krawat i 200 m stracone. Ale... meta zrobiona. Wyników jeszcze nie ma. Paweł niestety lądował w połowie trasy - popełnił ten błąd co ja wczoraj - brak cierpliwości.

Wyniki będą na: http://monarcaparaglidingopen.com/ (takie malutkie ikonki na szarym stringu).
Tracki: Leonardo

Brak komentarzy: