Na początku w szybkim skrócie raport z dnia wczorajszego.
Tak więc, od rana pogoda super nam dopisała. Szybki transport na górę, szybkie rozpakowywanie pilotów, pierwsza odprawa..., wszystko w należytym porządku.
Kilka minut po 12 piloci ruszyli na trasę. Starty niestety były ostre, nie brakowało wzniosłych ach och i uuuch. Na szczęście nikomu nic się nie stało, wszyscy piloci szczęśliwie wystartowali.
Chwilę powisieli w zasięgu wzroku po czym na trzycztery ruszyli do przodu.
Miłym dla oka był widok pilotów nadlatujących nad lądowisko - metę. Pierwszy doleciał pilot z Anglii, drugi był Danek i trzeci Mali. Również w pierwszej dyszce na 9-tym miejscu dotarł Krzysin co było najmilszym dla mnie widokiem :).
Czas lądowania pierwszych pilotów na mecie, to również czas startu dla "zwózkowiczów".
Ja dostałam do dyspozycji najlepszy wozik i ruszyłam do przodu. Zwózka trwała ładnych kilka godzin, ale w rezultacie była skuteczna. Ostatni piloci dotarli na camping po godz 20.
..........................................................
Dzień drugi
Dziś równie ładny dzień jak wczoraj. Rano lekka pobudka (bez budzika), pyszne śniadanko i ruszyliśmy na startowisko, oczywiście moim ulubionym busikiem T5 Caravella. Na startowisku na początku wydawało się, że będą ładniejsze starty aniżeli wczoraj, jednak tak było tylko do czasu. Później nadmiarem stawały się klapy i fronty wpadające pilotom zaraz po starcie. Podobno również w powietrzu było niełatwo. No ale to w końcu wiosna w Alpach.
Ja wraz z innymi pilotami nie startującymi w zawodach obserwowaliśmy poczynania pilotów. Jak to pięknie śmigali z wiatrem i jak to glajty dawały sobie rade z lotem pod wiatr.
Konkurencja była krótsza od wczorajszej, punkty były rozpisane w pobliżu okolic startowiska, tak więc zawodników cały czas mieliśmy nad sobą.
Niestety zdarzył się dziś wypadek, w którym ucierpiał kolega z Litwy. Po akcji ratowniczej ze śmigłowcem pilota dotransportowano do szpitala. Pilot doznał wstrząsu mózgu oraz ma połamane żebra i uszkodzone płuco. Lekarze stan określają jako stabilny. W akcji ratunkowej niezastąpiony okazał się Fragles, który po wielkich trudach wylądował obok pilota. Także wielkie brawa i szacun dla Fraglesa.
My w tej chwili wznosimy szkło z czerwonym nektarem pijąc za jego zdrowie.
Przy okazji wznoszenia szkła dożywiamy się pysznymi kiełbaskami jakie zaserwował nam organizator. I w ten miły sposób będziemy kończyć dzień.
Wygląda na to, że będziemy go kończyć długo, bo jutro nie będzie pogody na latanie.
Jutro raport zapewne z pizzerii u Polki :)
Pozdrowionka
Ania
poniedziałek, 28 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz